Roman Stalinger to jeden z tych wizjonerów, których wynalazki przepadły w otchłani zapomnienia, a mogły zmienić świat. Jednym z nich między innymi było urządzenie, które mogło w czasie wojny ocalić załogi wielu statków podwodnych. Inne już powojenne miało możliwość znaczącej poprawy bezpieczeństwa drogowego. Jednak o wszystkich zapomniano.
Czytaj też: Nieznane oblicza wojny. Tak pili Polacy na froncie
28 stycznia 1937 roku w Urzędzie Patentowym przy Ministerstwie Przemysłu i Handlu pod numerem 52358 zgłoszono komorę ratunkową dla łodzi podwodnych, autorami byli sierżant Roman Stalinger z Korpusu Ochrony Pogranicza i inżynier Dominik Janowicz. „Wiarus”, wojskowy dwutygodnik, z 15 maja pisał o tym wynalazku tak:
„Zgłoszony już i opatentowany wynalazek rozwiązuje niezrealizowany dotychczas problem ratowania ludzi, którzy bądź to w razie defektu w urządzeniach łodzi podwodnej, bądź też w razie zatopienia tejże w czasie działań wojennych, skazani byli na tragiczną utratę najwyższego dobra ziemskiego – życia”.
Roman Stalinger, jego wynalazki przepadły, a mogły zmienić świat
Pan Roman jak to wojskowy był skrupulatny i dokładny, uwielbiał projektować i miał do tego smykałkę. Uczęszczał do Szkoły Inżynierskiej im. Hipolita Wawelberga i Stanisława Rotwanda, ale jej nie ukończył. Naukę przerwał wybuch pierwszej wojny światowej. Miał niesamowity zmysł techniczny, a dodatkowo pięknie rysował i malował.
Wspomniana komora ratunkowa miała znajdować się na wyposażeniu każdej łodzi podwodnej. Jednorazowo miało znaleźć się w niej miejsce dla 8 osób. Poza tym kapsuła miała mieć łączność z okrętem i być wielokrotnego użytku. Jednak nie był to jedyny wynalazek Stalingera, w 1925 roku opracował plany hydroplanu. Wyglądał nieco jak samolot „Junkers” i w razie zagrożenia miał nawet możliwość zanurkowania pod taflę wody. Wtedy miejsce silników spalinowych zajmowały elektryczne. W tamtych czasach uznano projekt za niemożliwy do realizacji. Już dziesięć lat później w Ameryce powstawały podobne projekty.
Jeszcze przed wojną pracował nad bronią, która w działaniu miała przypominać dzisiejszą bazookę. Miała być na tyle lekka, że mogła ją swobodnie przenosić jedna osoba. W późniejszym czasie projektem zainteresowali się Niemcy. Hitlerowcy przez sześć miesięcy usilnie nalegali, wszystkimi możliwymi środkami, na współpracę w tej sprawie. Pan Roman ostatecznie odmówił. W czasie wojny przepadły natomiast plany komory ratunkowej.
Stalinger do końca życia tworzył kolejne wynalazki
Ostatnim patentem przed jego śmiercią było urządzenie do pompowania kół samochodowych podczas jazdy. Urząd Patentowy Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej przyjął go 10 lutego 1956 roku, a brzmiał on tak:
„Przedmiotem wynalazku Jest urządzenie, składające się z tarczy rozdzielczej połączonej z rozrządem, umożliwiającym napompowywanie dętek dowolnych kół pojazdu mechanicznego w przypadku ich przebicia podczas jazdy. (…) Zastosowanie omawianego urządzenia w pojazdach mechanicznych zapobiega zniszczeniu opon i dętek, a to dlatego, że z chwilą przebicia dętki w czasie jazdy, przy ulatnianiu się powietrza z koła, zapala się na tablicy, umieszczonej przy kierowcy czerwone światło alarmujące a wskazówka manometru wskazuje uszkodzenie danego koła przez spadek ciśnienia powietrza”
Roman Stalinger zmarł w 1959 roku w Świdnicy, został pochowany na Cmentarzu Osobowickim we Wrocławiu.
Źródło: Interia
Polecamy także:
Hubert Urbański ma bułgarskie korzenie. Skąd takie pochodzenie prowadzącego „Milionerów”?
Robert Lewandowski „pobił” legendę Bayernu. Niesamowity wyczyn Polaka
„Szczepienie może okazać się przepustką w wiele miejsc”. Opinia lekarza