Gujana Francuska, niegdyś kolonia, dziś część Francji i Unii Europejskiej, kiedyś tortury były tu na porządku dziennym, dzisiaj startują tu rakiety Europejskiej Agencji Kosmicznej. Miejsce fascynujące, jednak z mroczną historią.
Czytaj też: Lech Dyblik sięgnął dna, zarabiał na ulicy. Dostał drugą szansę
W 1848 roku ostatecznie zniesiono w Gujanie Francuskiej niewolnictwo, które było kołem zamachowym miejscowej gospodarki. Dlatego szybko trzeba było wymyślić inną rzecz, która przynosiłaby dochody. Postawiono na kolonie karne, budowali je sami skazańcy i w przeciągu kilku lat zbudowano ok trzydzieści takich miejsc. Sercem całego przedsięwzięcia stał się Obóz Zesłańczy, Camp de la Transportation. To wokół niego wyrosło miasteczko Saint-Laurent-du-Maroni. Postawiono tam budynki administracyjne, a także szpital.
Gujana Francuska: niegdyś kolonia, dziś część Francji i Unii Europejskiej, kiedyś tortury były tu na porządku dziennym
Przez następne 100 lat dla każdego zesłańca do Gujany Francuskiej, droga do katorżniczej pracy rozpoczynała się właśnie w tym miejscu. Za bramami obozu stawali się tylko numerami na swoich koszulach, które musiały żyć pod dyktando i humor strażników. Mniej groźni przestępcy lub tacy którzy byli dobrze wykwalifikowani trafiali do przepełnionych, ale znośnych budynków, które mieli prawo opuszczać za dnia.
Ci najgroźniejsi bądź mało przydatni trafiali do leśnych obozów lub na budowę dróg. Była to galernicza praca, która kończyła się zazwyczaj śmiercią. Nieszczęśnicy byli niedożywieni i trawiły ich przeróżne tropikalne choroby, a także pasożyty. Dodatkowo prawo francuskie zakładało zasadę dublażu. Każdy więzień musiał po zakończeniu kary w obozie przeżyć tyle samo czasu w kolonii, bez możliwości powrotu do ojczyzny. Pisano liczne skargi do władz, głównie na okrucieństwo strażników.
„Panowie Dozorcy nie przyjmują do wiadomości, że skazany może być zmęczony po kilku godzinach ciężkiej pracy. Gdyby jakiś nieborak zechciał odpocząć chwilę, stałoby się to podstawą kary albo prowokacji, żeby podjudzić skazanych do niesubordynacji i pozwolić przełożonym na ponurą zemstę.”
„Z ogrodów, które założono w kolonii na Wyspach Ocalenia dla poprawy racji żywnościowej, nic nie trafia do garnków skazańców, lecz na użytek Dozorców (…). A nieszczęśnik, który odważy się podnieść owoc z ziemi na swojej drodze, zostaje srogo ukarany.”
W obozie panowała bardzo ostra dyscyplina. Karano niemal za wszystko. Nawet za rozmowy podczas apelu. Najczęstszą formą było ucinanie i tak głodowej pensji, albo zamykanie w lochach i dusznych celach. Dyscyplinowano też wysyłaniem do najcięższych prac przy wycince drzew, z tego przydziału mało kto wracał. Tacy relegowani przeżywali średnio sześć lat.
Gujana Francuska stała się grobem dla większości zesłańców
Najgorsze okazały się lata 40 XX wieku, to wtedy śmiertelność wzrosła o 30%. Bito, głodzono, a także torturowano więźniów bez większej przyczyny. Do Francji powróciła tylko garstka, większość spoczywa w bezimiennych mogiłach, gdzieś na terenie kolonii karnej.
Źródło: Interia
Polecamy także:
Joseph Gordon-Levitt zrobił film o Polsce: „Magia”
Zamek w Stobnicy jednak nie powstanie? Zwrot w sprawie, wkroczyła prokuratura