Koronawirus: Relacja lekarza, który od miesięcy leczy chorych na COVID-19, pokazuje jasno jak dramatyczna jest obecnie sytuacja w szpitalach w całej Polsce. Brakuje łóżek, sprzętu, a także personelu. Według niego poprawa sytuacji epidemiologicznej nastąpiła jedynie w notesach ministrów. Rzeczywistość ma być zupełnie inna.
Czytaj też: „One umierają w domach”. Ujawniła przerażające fakty
Dziennikarz Paweł Reszka zaprezentował właśnie na swoim profilu w mediach społecznościowych relację lekarza, który od miesięcy walczy na pierwszej linii frontu wojny z koronawirusem. Twierdzi on, że zapewnienia rządu o bezpiecznym zapasie łóżek i respiratorów dla chorych są wyssane z palca. Lekarza zaznacza, że w szpitalach brakuje już niemal wszystkiego: leków, łóżek, specjalistycznego sprzętu, a przede wszystkim personelu. Niedobory kadrowe mają być olbrzymim problemem, gdyż przepracowanie i zmęczenie daje się już lekarzom i pielęgniarkom mocno we znaki.
Koronawirus: Relacja lekarza pokazuje jak dramatyczna jest sytuacja w szpitalach w Polsce
„Nasz szpital od początku pandemii przechodzi ciągłe reorganizacje. (…). Na laryngologii jest oddział covidowy, laryngologia jest tam, gdzie okulistyka, okulistyka tam, gdzie chirurgia dziecięca, chirurgia dziecięca tam, gdzie pediatria… A jutro może się to zmienić. Każda z tych rotacji przynosi statystyczne zwiększenie liczby łóżek covidowych. Jak? Wieszasz kartkę na drzwiach: „Oddział covidowy” – i już!”
– grzmi rozgoryczony lekarz.
Doktor zwraca również uwagę na braki kadrowe, które stają się olbrzymim problemem. Zbyt duża ilość pacjentów na ilość personelu powoduje, że opieka nie jest wystarczająco dokładna. Lekarz nie może poświęcić odpowiednio dużo czasu na dokładne sprawdzenie każdego przypadku. Brak pielęgniarek również jest problematyczny. W tym momencie w jego szpitalu znajdują się trzy pielęgniarki na 19 pacjentów, a powinno być ich 10.
„Kiedy ostatnio widziałem swoich pacjentów? A przecież mój oddział to OIOM! Pacjenci na stronie brudnej pod respiratorami, na czystej po wstrząsach, z zapaleniem otrzewnych, trzeba pilnować gospodarki wodnoelektrolitowej. Kiedy mam to robić, skoro konsultuję i reanimuję? Kto jest bez winy? (…) Na 19 pacjentów są trzy pielęgniarki. Powinno być 10. Jedna na dwa stanowiska. Tlen w butlach, butle na dwukołowych wózkach przywiązane łańcuchami. Tak tu jest.”
– dodaje.
Koronawirus w Polsce: Sytuacja jest dramatyczna
Lekarz jasno zaznacza, że tak funkcjonujące szpitale i oddziały covidowe to w tym momencie zwyczajne umieralnie, w których opieka nie jest na odpowiednio wysokim poziomie.
„Mój ostatni 24-godzinny dyżur odmierzała śmierć: zgon, zgon… pizza (zdążyłem zjeść połowę, bo mnie wezwali), zgon, zgon… Półtorej godziny snu i znów wezwanie. 'Leć, bo się pacjent załamał’. Biegnę. Nie dobiegłem na czas. Taki dyżur to standard. Wczoraj zakaziła się moja żona. Ciągle myślę, co zrobić, jak się pogorszy oddechowo. Zostawiać ją w domu? Słać do szpitala? Ale kto się nią tam zajmie, jak nie będzie mnie obok? Czy przepracowany lekarz albo pielęgniarka zauważy, że tlen w butli się kończy?”
– kończy swoją wypowiedź załamany doktor.
Źródło: Interia
Polecamy także:
Jaka będzie tegoroczna zima? Są pierwsze prognozy
Tymon Tymański zadrwił z prezesa PiS. Nie hamował się w wypowiedzi
Biedronka wygrała w sądzie z pracownikami. Zapłacą gigantyczne pieniądze