Kultowy gitarzysta, legenda muzyki rockowej i niekwestionowany wirtuoz „wiosła” Eddie Van Halen nie żyje. Przegrał walkę z nowotworem. Wiadomość o jego śmierci obiegła media 6 października późnym wieczorem. Miał 65 lat.
Czytaj również: Spełnia się czarny scenariusz. Minister Zdrowia: „Możliwe nowe obostrzenia”
Eddie Van Halen usłyszał druzgocącą diagnozę na początku XXI wieku, był to rak języka. Zdecydowano usunąć się część organu, aby nie doprowadzić do rozprzestrzenienia się nowotworu. Serwis TMZ podaje, że ostatnie 5 lat życia Van Halen, jeździł pomiędzy USA, a Niemcami lecząc się za pomocą radioterapii.
Legenda rocka twierdził, że nowotwór języka wytworzył się przez to, iż przez lata gry na scenie wkładał do ust metalowe części gitary. Mocno wierzył, że właśnie to przyczyniło się ostatecznie do rozwoju groźnego nowotworu.
Nawrót choroby u Van Halena miał nastąpić z początkiem 2019 roku, jednakże tym razem rak zaatakował gardło. W listopadzie 2019 gitarzysta trafił do szpitala. Wokalista zespołu Van Halen miał wtedy właśnie ogłosić światu zakończenie działalności legendarnego zespołu i jednocześnie powiadomić, że z Eddiem jest bardzo źle.
Eddie Van Halen nie żyje, muzyka będzie trwać wiecznie
Zespół Van Halen zyskał największą popularność w latach 80. Nie ma chyba na świecie osoby, która nie znała by słynnego przeboju Jump. Płyta „1984”, tylko w USA sprzedała się w ponad 12-mln nakładzie.
Ostatni skład grupy tworzyli David Lee Roth, Eddie Van Halen, grający na basie jego syn – Wolfgang Van Halen oraz brat Eddiego – perkusista Alex Van Halen.
Eddie Van Halen, gitarzysta zespołu, w swoim domu miał ponad 650 gitar. Mało kto wie, ale kilka patentów do dziś stosowanych przy gitarach było jego autorstwa.
Źródło: Interia
Polecamy również:
Sieć wielkości człowieka. Takie pająki żyją w Polsce